Kolejne dni przebiegały spokojnie. Pakowanie do wyjazdu zajęło mi zaledwie godzinę. Wzięłam ze sobą tylko rzeczy i jedzenie. Nic innego nie było mi potrzebne. Medalion cały czas nosiłam przy sobie. Był moim talizmanem na szczęście. Po spakowaniu dziadek odwiózł mnie z babcią na lotnisko. Obaj płakali i ja też nie mogłam powstrzymać łez. Pierwszy raz rozstawałam się z nimi na tak długo. Właściwie nie wiedziałam na ile. Wszystko było już załatwione , samolot odlatywał za 15 minut i jedyne czego brakowało to Pattie! Denerwowałam się, że nie zdążymy. Dziadek pocieszał mnie, że zaraz przyjedzie , ale ja miałam 18 lat i nie byłam głupia.
-Proszę pani , samolot odlatuje za 5 minut. - pospieszała mnie stewardessa, a ja od tego stresu zaczęłam się pocić.
-Skarbie może poleć bez niej. My jej to wytłumaczymy. - powiedziała babcia. Zgodziłam się i kiedy właśnie miałam wchodzić na pokład "stalowego ptaka" zobaczyłam moją przyjaciółkę. Nawet nie wiecie jak ucieszyłam się na jej widok. Przybiegła do mnie i zaczęła mnie przepraszać, że się spóźniła.
-Nie przepraszaj, chodźmy! - powiedziałam i pociągnęłam ją za rękę. Dziadkowie machali nam na pożegnanie, ale wiedzieli że jeszcze wrócimy do NY. Na pewno wrócimy.
-Przepraszam cię jeszcze raz. Zaspałam, a potem ...
-Nie przepraszaj ale jak przyszłabyś chociaż 2 minuty później , siedziała bym tutaj sama - razem śmiałyśmy się i rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym.
Oczywiście miałam pecha i nagle w połowie lotu stewardessa ogłosiła :
*Uwaga, uwaga wszyscy pasażerowie proszeni o zapięcie pasów. Lądujemy w Niemczech z powodu złych warunków pogodowych. Dziękujemy za uwagę!*
Byłam bardzo zła, bo Londyn jest bardzo blisko Niemiec! Ale cóż trzeba było uspokoić nerwy. Dobrze, że była ze mną przyjaciółka, bo bez niej nie wytrzymałabym tam sylwestra.
Powoli wylądowaliśmy na lotnisku w Berlinie. Było tam bardzo ślisko i kiedy wychodziłam z samolotu przewróciłam się, a medalion wypadł mi z kieszeni. Otwarł się ! Nigdy nie widziałam, że on się otwiera, ale mniejsza z tym. W środku napisane były inicjały "N.H".
-Co to może znaczyć ? - spytałam się mojej pncż (przyjaciółki na całe życie)
-Że...że...że ten chłopak ma imię na N i nazwisko na H - zaśmiała się szyderczo
-Ej, to nie jest śmieszne - uśmiechnęłam się i szturchnęłam ją w ramię.
-Zobaczysz jak dotrzemy do Londynu odnajdziemy go.
-Obiecujesz ?
-Obiecuję. - przytuliła mnie i poszłyśmy szukać dobrego hotelu na przenocowanie.
CDN ;)) ...
Piękne, cudne, śliczne, kocham, piękne < 33 Czekam na nn ; * Zapraszam do mnie ---> http://opowiadanieoonedirection1dlove.blogspot.com/ Pozdrawiam ; * Proponuje pozbyć sie weryfikacji obrazkowej ; *
OdpowiedzUsuńnie otwarł się tylko otworzył się* :D trochę krótkie rozdziały widzę ale pisz dalej, ciekawie sie zaczyna :)
OdpowiedzUsuń